Wiesz zacząłem doceniać takie "gry przerywniki" na kilka dosłownie kilka godzin głównie z uwagi na brak czasu na grę na stacjonarkach w roku akademickim. Takie tygodniowe przerwy od grania źle wpływają na odbiór danej pozycji, przynajmniej w moim wypadku. I to samo pewnie powie gro osób pracujących, które mają max 2h dziennie wygospodarowane na partyjkę. Co nie zmienia faktu, że cenię także molochy typu MH Tri, w którym w te wakacje straciłem 370h :) Po prostu to już nie te czasy, gdzie się narzekało, że gra krótka po ograniu 20 godzinnej produkcji. Punkt widzenia się zmienia - można nad tym płakać, albo dostosować rzeczywistość do własnych potrzeb.
Wiem to z autopsji, w poprzednim roku 90% pozycji na Wii tylko kupowałem i odstawiałem na półkę. Głównie powodował to strach przed grami na 20h, których nie było szans ukończyć w weekend. Próbowałem przed sesją pyknąć w Pandora's Tower i niestety stanąłem w 70% gry i odłożyłem bo były inne zajęcia. Teraz po pół roku, wolę odpalić i zacząć od nowa, bo pozapominałem większość ruchów postaci, fabularne interludia itd.