Niestety obawiam się, że będę musiał Was rozczarować Gameboy w kieszeni nie uratował mnie przed nadlatującym pociskiem, ani nie sprawił, że nie wsiadłem do samochodu, który się rozbił, sprawa jest nieco bardziej osobista, dlatego zwlekałem z jej opisaniem, ale w sumie co mi szkodzi...
Jak już wspomniałem moja miłość do Gameboy'ów narodziła się na nowy w momencie, gdy kupiłem sobie GBA na 18 urodziny, konsola była okupywana non stop przez 2-3 lata, po czym w cudownym geście oddałem ją młodszemu bratu, który sporo podróżował (nasza matka od 10 lat mieszka we Włoszech, więc miał gdzie jeździć) a sam zająłem się pracą redaktorską poświęconą innym handheldom, tym nowszej generacji...jednak zawsze pamiętałem, że jak tylko będę mógł sobie pozwolić na nową konsolę (ze względów redakcyjnych kupiłem PSP i DS lite) to będzie to SPv2.
Później przyszły studia i człowiek miał naprawdę sporo spraw na głowie, a nie samym graniem się żyje. O Gameboyu przypomniałem sobie w najtrudniejszym chyba dla faceta okresie - po rozstaniu z ukochaną :P Był to dla mnie naprawdę ciężki okres i w sumie nie myślałem o odebraniu sobie życia czy coś, ale byłem zdecydowanie wrakiem człowieka, którym byłem od urodzenia. Z wesołej, optymistycznej postaci stałem się jakimś melancholikiem, całymi dniami spałem, przestałem grać w jakiekolwiek gry, przestałem pisać o nich i o sprzęcie, na studiach było coraz gorzej i naprawdę chciałem to jakoś zmienić, ale totalny brak chęci na cokolwiek odbierał mi siłę na "dalszą walkę", zacząłem coraz więcej chorować, co jest jasne w pewnym sensie, nadmierny stres, siedzenie po nocach przed PC zniszczył mój układ odpornościowy, byłem bezradny...
Podczas którejś tam z kolei nieprzespanej nocy trafiłem na mnóstwo ciekawych informacji nt. alternatywnego wykorzystania Gameboy'a, w sensie wykorzystania go do czegoś więcej niż grania w gry. Pomysł na robienie zdjęć i ich edycję, tworzenie muzyki, czy projektów graficznych wydawało mi się nieco suche, jednak było w tym coś intrygującego. Z pewnością ogromny wpływ na rozwój tego typu zainteresowań miało moje wychowanie w latach '90, wtedy Gameboy był czymś naprawdę wielkim i chyba nie wyrosłem nigdy z tego przekonania. Postanowiłem dowiedzieć się jak najwięcej na temat możliwości Gameboya, zrobiłem listę wszelkiego rodzaju akcesoriów, które będą mi potrzebne do tworzenia muzyki na Gameboyu, czy innych alternatywnych sposobów rozrywki z handheldem Nintendo. W tym momencie jeszcze nie widziałem, że wszystkie smutki i problemy, które jeszcze nie tak dawno mnie trapiły zostały zrzucone na niższy tor, powoli o tym zapominałem.
Ponieważ zdobycie flash carta kilka lat temu było dość sporym problemem, a nie chciałem kupować nic od firmy EMS, odnalazłem gościa, który nazywał sie Jose Tores, twierdził, że zaprojektował własne kadridże, które niezawodnością przewyższają te oryginalne produkowane przez Nintendo i jest to produkt skierowany właśnie dla takich osób jak ja. Niestety pierwsze modele cartów potrafiły kosztować do 300-350 PLN z przesyłką do Polski, ponieważ nadal studiowałem zdobycie takich pieniążków było dość problematyczne, jednak pewien, że to jest coś co chciałbym robić podjąłem prace dorywcze. Po 1.5 miesiąca odkładania do skarbonki byłem gotów zamówić wymarzony sprzęt, wtedy naprawdę miałem już fioła na punkcie muzyki chiptunowej, którą można tworzyć również na Gameboyu i 3 tyg. oczekiwania na przesyłkę było mordęgą, jednak właśnie wtedy znalazłem chwilkę na małe podsumowanie ostatnich kilku lat życia. W ciągu miesiąca byłem w stanie obrócić swój światopogląd o 360*, to czego nie mogłem osiągnąć przez 1.5 roku samemu udało mi się załatwić w 2-3 miesiące za sprawą zabawki produkowanej przez Nintendo, ale jak sobie później zdałem sprawę nie chodziło o zabawę i gry, tylko o coś co na przestrzeni lat zamieniło się w moją życiową pasję z której nigdy nie mam zamiaru rezygnować...pasję, która postawiła mnie na nogi i umożliwiła spokojne życie, a wszystko dzięki DMG-01 i małemu programikowi do robienia nań muzyki : )
P.S. Jak ktoś spodziewał się sensacji to przepraszam, to bardziej dramat :D i to w wielkim skrócie...