Przetrwa. Jak juz rynek zachlysnie sie dystrybucja produktow dla jednego (a wlasciwie "jedynego") odbiorcy koncowego, to pojawi sie tendencja odwrotna. Patrz kwestia zabezpieczen antypirackich: czesc wariatow nie tylko dalej forsuje DRMy i im podobne rozwiazania, ale probuje je poszerzyc wlasnie o ograniczenie koncowej grupy odbiorcow (lub zmusic ich do ponownego placenia vide online passy), podczas gdy inna czesc opisuje gry duzym napisem DRM FREE lub podobnym (nawiasem mowiac troche nie wpasowuje mi sie tylko w ten schemat Apple z jego App Store, gdzie mamy zabezpieczenie w formie przypisania aplikacji do konta, ale stosunek ceny do jakosci sprawia, ze nikomu to nie przeszkadzaja). Podobnie bylo przeciez z muzyka, dzis na plyty z zabezpieczeniami przed skopiowaniem lub pliki z jakas forma DRM, patrzy sie jak na egzotyczny okaz w zoo. Podsumowujac - mysle, ze rynek ureguluje cala ta kwestie, przy czym nie zaszkodzi mu w tym pomoc glosujac portfelem.
Osobna kwestia, czy placicie pienadze za to, zeby zagrac w gre i dac zarobic jej tworcom, czy tez moze za pudelko z nosnikiem na polke? Pewnie i to i to, tylko proporcja moze byc rozna w zaleznosci od osoby, a nawet od obszaru. Zdaje sobie sprawe, ze sam z jednej strony za gry na GBA place tak naprawde za pudelka i kawalek plastiku w srodku, natomiast praktycznie cala reszte rozrywki (gry, muzyka, filmy, niestety z ksiazkami jest wciaz marnie) lykam w cyfrowej dysstrybucji, jesli ta ma rece i nogi.