Persona 3 Portable [PSP]Nie sądziłem że jeszcze kiedyś to poczuję. Namacalność świata przedstawionego w tworze, którego tytuł przytoczyłem powyżej zwaliła mnie z nóg. Wsiąkłem, czując tę cudowną atmosferę wirtualnego świata, stanowiącego niesamowitą opowieść pełną zwrotów akcji, charyzmatycznych postaci i całą masą rewelacyjnie przemyślanych patentów, tworzących niemal perfekcyjny substytut świata realnego, dzięki któremu na chwilę zapomnimy o otaczającej nas rzeczywistości. Przez chwilę znów byłem w szkole, wolny od trudów dorosłego życia... Na te kilka godzin porzucałem ziemską powłokę, próbując wyssać niczym wampir ostatnią kroplę krwi... jeszcze jeden dzień... ten będzie ostatni...
Na początek dla zbudowania atmosfery - Opening z P3
http://www.youtube.com/watch?v=r7ZLA5FX_v0Persona 3 Portable na platformę PSP jest niczym innym jak konwersją Persony 3 z konsoli PS2. Kilka lat po wydaniu oryginalnej ''trójki'' ATLUS (Taaak znowu oni :) postanowił ''popełnić'' kolejną część serii o podtytule FES. Gra stanowiła ulepszoną cześć trzecią, wzbogaconą o nowe postaci itd.
Z tego miejsca biję się mocno w pierś iż jako długoletni posiadacz konsoli PS2, zwyczajnie przegapiłem ową serię. Na szczęście za sprawą PSP, w porę zdołałem nadrobić zaległości - jak głosi maksyma, lepiej późno niż wcale.
Mógłbym w tym miejscu ''walnąć'' reckę ww tytułu, bo chyba dobrze zacząłem ale to nie miejsce na tego typu dywagacje. Opisze krótko o co chodzi w grze, żeby osoby niezorientowane w temacie, zostały przekonane iż warto zainwestować w ową pozycję.
Gra podszyta jest sporą dawką japońskich klimatów, lecz jej trzon stanowi klasyczną turówkę RPG, w której kierujemy drużyną złożoną z max 4 postaci. Czas liczony w owej produkcji liczony jest w dniach, które z kolei podzielone są na dwie pory (dzień i noc), w których my gracze, przystępujemy do działania, czytaj gry właściwej.
Fabuła to mocna strona PE3:P. Naprawdę nie sposób nie dać się ponieść wszechobecnej atmosferze, realnym portretom psychologicznym przedstawionych postaci. Kierujemy losami ucznia bądź uczennicy jednej ze szkół średnich w KKW. W miarę upływu czasu w grze, odkrywamy iż w mieście zaczyna się dziać coś dziwnego, ludzie zapadają na dziwne schorzenia, a w nocy o godzinie 0:00 zwanej ''Dark Hour'' miasto zaczyna spowijać tajemnicza szmaragdowa aura... Wtedy to wówczas używając enigmatycznej broni o nazwie evoker, przebudzeniu ulega nasz ukryty potencjał, który materializuje się w postaci Persony, naszego awatara w świecie gry. Naprawdę ogromny ukłon w stronę twórców za stworzenie rewelacyjnych postaci, perfekcyjnie zdubbingowanych w wersji angielskiej. Wydarzenia na ekranie konsolki oglądać będziemy z zapartym tchem, wizerunki twardego niczym stal mistrza strategii Akihiko, dumnej i dystyngowanej przywódczyni Mitsuru, głupkowatego Junpei'a czy szkolnej gwiazdy Yukari. Każdy, odkrywany w miarę postępów w grze, charakter to mała perełka osobowości, sprawiająca że serio ciężko jest nie dać się porwać atmosferze i emocjonalnie zaangażować. Wielki uśmiech powędrował na mą twarz gdy zobaczyłem na ekranie wizerunek białego psa Koromaru, którego sylwetka garściami czerpie z japońskiej mitologii. Czworonogiem oczywiście zagramy w formie grywalnej postaci, podobnie jak Aigis - humanoidem cyborgiem, wzbogaconym o porażająco słodki głos i kilka podstawowych ludzkich uczuć. A takich smaczków jest dużo więcej!
Już na samym początku, tytuł stawia nam wiele pytań, na których odpowiedź przyjdzie nam poznać dopiero w finale owej pozycji. Tartarus czyli miejsce naszych nocnych ''wycieczek'' za dnia stanowi budynek szkoły do którego uczęszczamy regularnie. Dlaczego akurat tam? Kim jest tajemniczy chłopak, pojawiający się w naszych snach? A może na jawie? W jakiej z nim pozostajemy relacji? Co wydarzyło się 10 lat temu? Na te i wiele innych pytań odpowiedź poznamy dokładnie wtedy gdy zażyczyli sobie tego autorzy. A może jednak nie?
Przecież to my mamy pełną kontrolę nad czasem płynącym w grze. Od nas zależy czy dzień trwać będzie godzinę czy minutę. To my decydujemy czy natychmiast po szkole damy nura do książek, spędzimy miło czas flirtując ze szkolną pięknością, udamy się spać, czy też na niebezpieczne ''polowanie'' w poszukiwaniu cennego doświadczenia, czekającego na nas w odmętach tajemniczej świątyni Tartarus.
Świat gry przedstawiony został bardzo nietuzinkowo, szczerze mówiąc nie spotkałem się z równie oryginalnymi motywami w grze elektronicznej już bardzo dawno. W celu aktywowania Persony, każda z postaci przystawia sobie pistolet do skroni i pociąga za spust. Pistolet oczywiście służy do obudzenia naszej ukrytej mocy (Persony). Występowanie łacińskich zwrotów np. będącego niejako mottem opisywanej produkcji Memento Mori, tworzących doprawdy bardzo klimatyczny i unikatowy rodzaj kodu zero-jedynkowego.
Dostępne stworki są podzielone na 22 klasy (analogia do 22 podstawowych kart tarota). Za rozwój klas odpowiedzialne są Social Linki (10 pkt każdy) które rozwijamy za dnia romansując np. z dziewczętami, trenując na basenie, bieganie z kolegą z klubu sportowego czy wysłuchując monologów spragnionego kobiecych wdzięków ''perva''. W czasie walki możemy także używać broni białej (miecze, włócznie, sztylety, rękawice bokserskie, topory, łuki) i korzystać ze sporej ilości dostępnych akcesoriów (pancerze, buty, pierścienie itd.).
Poszczególne Persony możemy ze sobą łączyć (Fuzja) w celu stworzenia hybrydy będącej silniejszą, szybszą mówiąc krótko lepszą, wersją potworków stanowiących substraty owej mieszkanki. Efekt finalny zawsze różni się od elementów składowych wyglądem, przejmuje jednakże niektóre z ataków wchodzących w skład Person, które poddaliśmy Fuzji. Mile widziane eksperymenty, kombinacji jest w cholerę, ponieważ stworki możemy łączyć nie tylko dwójkami lecz także trójkami co daje niemal nieskończone możliwości. Z początku można się utopić. Podobnie ma się sprawa z broniami białymi, które również możemy ''wzbogacać'' o nowe właściwości łącząc je z poszczególnymi Personami. Z tym nawet nie próbowałem się bawić, gdybym chciał musiałbym przez tydzień nie wychodzić z domu.
W ciągu dnia gra przywdziewa szatę klasycznej gry tekstowej, w której wybierając odpowiednie opcje popychamy fabułę do przodu, czytaj podnosimy statystyki naszej postaci (wdzięk, inteligencja, odwaga), których wpływ na rozgrywkę jak dotąd nie został przeze mnie poznany; oraz rozwijamy Social Linki. Wraz z nadejściem nocy natomiast, tytuł zyskuje formę tradycyjnej gry turowej RPG w pełnym 3D, w której przebijamy się przez niezliczone hordy nieprzyjaciół w celu podniesienia EXP naszych ''Person''.
Raz na miesiąc (około 30 dni w grze), co zostało bardzo zgrabnie wplecione w fabułę, bierzemy udział w potyczkach z bossami. Konsekwentnie brnąc ku rozwiązaniu fabularnej zagwozdki odkrywamy owy schemat, dlatego warto mieć na uwadze systematyczne treningi gdyż każdy kolejny przeciwnik jest trudniejszych od poprzedniego. Gdy przegramy... nie ma zmiłuj - następuje Game Over i grę rozpoczynamy od ostatnio zapisanego stanu gry. A ów możemy zapisywać wyłącznie w określonych momentach.
Tartarus, będący kolejnym ''bohaterem'' opisywanej produkcji, stanowi ciekawy ukłon w stronę ''staroszkolnych'' graczy. Stanowi bowiem jeden wielki losowo generowany dungeon, w którym układ poszczególnych pięter za każdym razem jest inny. Generalnie chodzi o to aby nieustannie przeć do przodu (a raczej w górę), celem jest bowiem zdobycie szczytu wieży, którego zawartość jak dotąd nie została przeze mnie poznana (jestem w trakcie gry).
Z początku przyznam szczerze, miałem spore problemy z aklimatyzacją. Świat gry mimo iż może się wydawać schematyczny i prosty w ''objęciu rozumem'', wszak to tylko noc i dzień, czytanie tekstu i walka fizyczna, lecz w praktyce sami, mniej lub bardziej udanie, bawimy się w developera, dowolnie kreując rzeczywistość opisywanej pozycji. Nie rozumiałem trzonu rozgrywki, nieustannie wydawało mi się że czegoś zapomniałem zrobić, może za mało trenowałem etc. Z czasem zrozumiałem egzystujące w niej prawa. Panta Rhei. Naprawdę nie spotkałem się z tak perfekcyjnie wyreżyserowanym free-roamingiem. Z jednej strony mija dzień za dniem, nieustannie przybliżając nas do finału tej zagadkowej historii, z drugiej sami gospodarujemy dostępnym czasem, rozwijamy multum egzystujących statystyk, generujemy nowe rasy potworków i rodzaje oręża.
Na koniec ostatnia dygresja: Jeżeli ktoś rozważa zakup, niech weźmie pod uwagę jeden fakt. Personie trzeba dać sporo czasu. Wynika to nie tylko z faktu, iż przejście gry zajmuje niewypowiedzianą ilość godzin (ja gram już 10 dni po około 3h dziennie i końca nie widać), lecz także z tego iż zrozumienie prawideł rządzących grą nie przychodzi od razu. Zapewniam że z początku nowicjusze będą się czuli nie swojo bo gra nie przypomina swoją budową klasycznych ''Finalowych pozycji'' ze schematem wioska - expienie - boss - wioska - expienie - ... etc.
Co ważne, gra nigdy się nie nudzi. Jest tak skonstruowana iż gdy zaczyna nam doskwierać nuda, jesteśmy zmęczeni syzyfowym treningiem w odmętach Tartatusa, możemy przeskoczyć szybko kilka dni do przodu, forsując pewne wydarzenia fabularne o wiele szybciej niż te powinny się wydarzyć. Kultowe, żywe, charyzmatyczne, niezapomniane postacie, super historia, głęboki system rozgrywki, ogrom możliwości w kreowaniu postaci, profesji, oręża. Majstersztyk. Serdecznie polecam.
PS. Aaaa no i na zakończenie dodam że na PS2 wyszła jeszcze Persona 4, którą zapewne sprawdzę niebawem. Nie wykluczam też zaopatrzenia się w klasyczną Personę 3 FES, tym postaciom i tej historii byłoby grzechem nie ulec po raz drugi.