Ogólny > Ogólny

Gry, które ukończyliśmy

(1/6) > >>

GBM_Fan:
To jest nowym temat z serii "never ending story", w którym będzie można podzielić się swoimi spostrzeżeniami na temat ukończonej gry. Wpisujemy tytuł gry, obok w nawiasie nazwę konsoli (np. GBA). Potem opisujemy w paru zdaniach grę skupiając się na elementach, które najbardziej się nam spodobały albo odwrotnie. Na koniec podajemy naszą ocenę w skali 1/10 i podsumowujemy grę jednym zdaniem. Nie chodzi o pisanie recenzji, ale podzielenie się wrażeniami i zachęcenie/zniechęcenie do zagrania w dany tytuł :) Temat dotyczy tylko gier na GB/GBC/GBA i ewentualnie DS. Dla przykładu zacznę...

Castlevania: Circle of the Moon (GBA)

No i stało się, skończyłem Castlevanie na GBA (Circle of the Moon). Zajęło mi to około 16 godz. i 45min, ale ponad 4 godziny musiałem poświęcić na nudne nabijanie leveli, więc tak naprawdę grę mógłbym skończyć szybciej. Niestety gdzieś w Internecie wyczytałem, że żeby przejść etap "Battle Arena" trzeba mieć postać na min. levelu 70, co jak się później okazało mija się z prawdą. Tak to jest jak się niepotrzebnie zerknie w solucje w czasie rozgrywki ;) Grałem na poziomie Normal w trybie Vampirekiller. Udało mi się odkryć zamek w 100%, zebrać wszystkie karty DSS i rozwinąć postać do 76 poziomu. Przyznać muszę, że niektóre lokacje odkryłem po zerknięciu na mapkę solucji. Nie było tego dużo, ale nie miałem już sił żeby biegać po całym zamku i nawalać w ściany, sufity i podłogi żeby odkryć jakiś sekretny zakamarek. Ogólnie Castlevania (CotM) to gra wciągająca i fajnie zrealizowana, ale momentami irytująca. Zdecydowanie jedna z lepszych platformówek 2D na GBA. Jedno jest pewne, gra wciąga. Kartridż wyciągnąłem z konsolki dopiero po skończeniu gry. Myślę, że to w jakiś sposób oddaje poziom grywalności :D Nie wiem jak prezentują się kolejne części, ale nie omieszkam w nie zagrać :)

Ocena: 7/10
Jednym zdaniem: Bardzo dobra platformówka, czasami irytująca, ale nadrabia klimatem.

LifeRetro:
Super Mario Land (GB)


Ogółem:

Dziś kolejny raz przeszedłem z dumą pierwszego Mariana na konsolę Game Boy. Na dzień dzisiejszy oprawa może odrzucić wielu graczy. Wszystie elementy: postać, przeciwnicy, bloczki są strasznie malutkie i bez dobrego oświetlenia można dostać oczopląsu. Gra poziomem trudności nie grzeszy. Gdy pierwszy raz podszedłem do Supe Mario Land, minimalizm (i w moim przypadku okropny hard-mode z tego wynikający) przyprawiał mnie o szybkie bicie serca ;) Pamiętam że byłem strasznie zdumiony że potrafię w tak trudnej grze dojść do ostatniego bossa za "pierwszym strzałem". Z każdym kolejnym podejściem, gra była coraz bardziej przewidywalna - łatwiejsza. To cudowne obcować z klasykiem który częstuje nas prawdziwym smakiem przy entym podejściu/przejściu.

Grafika:

Dobra jak na swoje czasy. Design przeciwników bardzo mi się podoba, pobudza wyobraźnię. Poziomy są ciekawie zaprojektowane (do dziś główkuje jak dotrzeć na "czubek ekranu" w jednej ze świątyń). Świetnie się komponują z ścieżką dźwiękową o której napiszę poniżej.

Dźwięk:

Melodie są bardzo dobre, wpadają w ucho. Są pozytywne, niepokojące/tajmenicze - w zależności od poziomu. Do dziś uwielbiam słuchać końcowego utworu po ubiciu ostatniego bossa. Brawa dla Nintendo. Magia gry to w dużym stopniu zasługa melodii.

Ocena: 7.5/10
Jednym zdaniem: Prawdziwy klasyk, po przejściu będziesz miał ochotę na "once again".

pajda:
Donkey Kong (GB)

Jakieś 10 lat temu grałem w pewną gierkę na moim przezroczystym klasiku. Nie przywiązywałem wtedy wagi do tytułu, a raczej tylko do miodności danej gry. Dlatego też do niedawna zupełnie nie wiedziałem, że tą grą jest właśnie Donkey Kong. Ten tytuł raczej kojarzył mi się z wchodzeniem po drabinkach jak najwyżej po to żeby uratować księżniczkę. Oczywiście przeszkadzała nam w tym wredna małpa z daunem. No cóż do niedawna tego jeszcze nie wiedziałem, że w tej grze po paru levelach jest właśnie to czego szukałem od jakiegoś czasu, a mianowicie levele, nad którymi trzeba przez chwilę wysilić mózgownicę. I to właśnie w tej grze to jest najlepsze - wysilanie mózgownicy, ale nie do granic zmęczenia lecz do granic przyjemności. To właśnie zjawisko daje tej grze 100% miodu, który ciężko znaleźć w innych pozycjach. Grę przeszedłem może z rok temu (jako jedną z niewielu na classica, mimo że mam ich prawie 200 :P, oczywiście nie chwaląc się). Masa zróżnicowanych logicznych leveli platformowych, które dają i przyjemność i satysfakcję. Kilka światów, 3 save'y, i co jakiś czas boss w postaci niezniszczalnego małpiszona. Na samym końcu oczywiście jest najtrudniejsza i ostateczna rozgrywka. Mógłbym nawet powiedzieć, że tego tytułu nie trzeba nikomu przedstawiać - no bo i nie trzeba. A kto nie grał, to musi kupić Gameboya, 4 paluszki i Donkey Konga. Pozdro.

Ocena: jak dla mnie to lekko 8/10

GBM_Fan:
Shantae: Risky's Revenge (DSi)



Shantae: Risky's Revenge to najdroższa gra na DSiWare. Kosztuje 1200 punktów Nintendo co w przeliczeniu wyniosło mnie około 37zł. Czy było warto wydać te pieniądze? Zdecydowanie tak :)

Shantae: Risky's Revenge to platformówka czerpiąca garściami z takich serii jak Castelavania, Metroid czy Wario Land. Taki mix w mistrzowskim wydaniu. Gra wciąga od pierwszych minut i sprawia, że nie możemy się od niej oderwać. Wpływ na to ma nie tylko grywalność, ale też pixel-artowa grafika z pięknymi tłami i fantastyczne udźwiękowienie. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze fantastyczna animacja Shante, sterowanie i detekcja kolizji. Rozgrywka najbardziej przypomina mi Metroid Fusion. Czyli przechodzenie do kolejnych lokacji wiąże się ze zdobywaniem nowych umiejętności naszą bohaterką. Do tego dochodzi szukanie poukrywanych itemów, które w odpowiedniej ilości mocno ułatwią nam rozgrywkę. W grze nawet występuje coś podobnego do „Battle Arena” z Castlevania: CotM i nazywa się „Battle Tower”. Podobnie jak w przypadku Castlevanii przejście tego etapu jest stosunkowo łatwe w momencie kiedy nie lecimy przez grę jak burza, ale staramy się zbierać wszystkie przedmioty.

Oczywiście nie ma róży bez kolców i Shantae: Risky's Revenge ma też słabe strony. Co ciekawe często nikt o nich nie wspomina w recenzjach i gra przeważnie dostaje 10/10. Ja grę oceniam oczko niżej. Dlaczego? Gra jest za łatwa i troszkę za krótka. Przejście jej zajęło mi 7 godzin z haczykiem i często było spowodowane tym, że mocno zagłębiałem się w zwiedzanie lokacji w poszukiwaniu ukrytych miejsc. Wszystkie potyczki z bosami kończyłem przy pierwszym podejściu i nie było to wynikiem mojego doświadczenia w tego typu grach :) Drugi minus leci za brak tzw. „Unlockables”, czyli przejście gry w zasadzie kończy nam zabawę. Można próbować przejść grę w jakiś tam limitach czasowych (podobnie jak w Metroid Fusion), ale oprócz satysfakcji i jednego obrazka na zakończenie nic nam to nie daje :( Szkoda. Według mnie można by dodać jakiś tryb hard mode po przejściu którego np. odblokowuje się galeria, mini gierki, czy coś w tym stylu ;) Gra ma jakieś tam jeszcze minusiki, ale nie warte wspominania.

W ogólnym rozrachunku w/w wady nie mają znaczenie w porównaniu z jakością rozgrywki jaką oferuje nam Shantae: Risky's Revenge. Miłośnicy platformówek będą zachwyceni, ale nie tylko oni, bo gra ma bardzo przystępny poziom trudności, więc nawet nasz forumowy kolega Keitaro (miłośnik jRPGów i strategii) powinien dać radę ;D

Ocena: 9/10
Jednym zdaniem: Must have dla posiadaczy Nintendo DSi :)

GBM_Fan:
Professor Layton and the Curious Village (DS)



Zachęcony wysokimi ocenami serii Professor Layton na DS postanowiłem spróbować swoich sił i chwyciłem za pierwszą część, czyli Professor Layton and the Curious Village.

Gra urzekła mnie od pierwszych chwil. Muzyka, animowane przerywniki, grafika, klimat. To wszystko jest tu na bardzo wysokim poziomie. Nic tylko grać. No i grałem... 18 godzin na liczniku :) Nieźle co? Najnowsze hity na PC nie były w stanie mnie tak zaabsorbować. Oczywiście czas spędzony nad grą był o wiele dłuższy, bo myślenie nad rozwiązaniem zagadki w drodze do pracy można też podpiąć pod gameplay ;D

Jakby ktoś nie wiedział to seria Professor Layton charakteryzuje się tym, że rozwiązujemy zagadki logiczne (w grze nazywane puzzlami) w celu popchnięcia wątku fabularnego w odpowiednim kierunku (akurat tu jest tylko jeden ;)). Zagadek w grze jest 135. Ich poziom trudności jest różny i szybkość ich rozwiązywania zależy w dużej mierze od naszego IQ :P Co ciekawe czasami potrafiłem zatrzymać się na prostej zagadce, bo szukałem w niej podstępu ;D Ale bywało też tak, że bardzo trudne sztuki rozwiązywałem w parę sekund. W grze można korzystać z podpowiedzi (3 do każdej zagadki) za które płacimy znalezionymi monetami (poukrywane). Korzystanie z nich na pewno pomoże w frustrujących momentach. Ja używałem ich sporadycznie i pochwalę się, że kończąc grę "w kieszeni" miałem ich ponad 100.

Gra w zasadzie większych wad nie ma. Jedynie można się przyczepić do tego, że po jej skończeniu nasza zabawa kończy się definitywnie. Można ściągnąć jakieś tam dodatkowe zagadki z netu, ale to też w ograniczonej ilości i po ich rozwiązaniu nie pozostaje nam nic innego jak odłożyć grę na półkę. Czyli replayability = 0. Można się też przyczepić do niektórych naciąganych zagadek (pojedyncze przypadki) i momentami wtórnej muzyki.

Ja bawiłem się świetnie grając w Professor Layton and the Curious Village. Na pewno sięgnę po drugą część. Kiedy? Pewnie na kolejne święta, bo trochę czasu na zabawę trzeba wygospodarować.

Ocena: 9/10
Jednym zdaniem: Gra, która poruszy Twoje szare komórki i jednocześnie zapewni rozrywkę na długie wieczory.

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

Idź do wersji pełnej