Autor Wątek: Recenzja Advance Wars na GBA  (Przeczytany 1771 razy)

Offline GRAnith

  • Aktywny użytkownik
  • ***
  • Wiadomości: 424
Recenzja Advance Wars na GBA
« dnia: Styczeń 27, 2014, 18:32:23 »
Przystałem na wyzwanie Keitaro. I to z grubej rury.
Nie obraź się Ant, ale pewnie byś tej recenzji długo nie zrobił, a ja już ją miałem dawno w planach.
Poprawcie mnie gdzie trzeba.

Recenzja gry Advance Wars

    To o tej serii mówi się jako o jednej z lepszych jak nie najlepszą strategią na handheldy Nintendo! To o tej grze mówi się w niemalże w każdej topce najlepszych gier na Game Boya Advance'a! Lecz, czy tak naprawdę zasługuje na ten tytuł? Czy wybaczę mu niedorobienia? No jasne!
   Choć mimo pierwotnie ubogo wyglądającej listy opcji w głównym menu, początek gry zapowiada się pozytywnie, bo dowiadujemy się, że nawet fan retro siedzący przed konsolką może zostać generałem armii Krypto-stanów Zjednoczonych zwanej tutaj Armią Pomarańczowej Gwiazdy. Nasza nauczycielka Nell przeprowadza nas przez będący jednocześnie zalążkiem fabuły, dobry tutorial. Bardzo dobry. Chyba za dobry. Z tego czego później doświadczamy w głównej kampanii przypomnimy sobie genialność samouczka. Uczymy się tam o jednostkach, o terenach, o generałach, o pogodzie...Zapewniam, że ludzie, którzy oleją ten prolog będą mieli później wielki problem z rozgrywką.
   A jak wypadła sama rozgrywka? Doskonale, lecz bez pewnych zgrzytów się nie obyło. Jesteśmy razem z naszymi oddziałami rzuceni na planszę pokrytą między innymi równinami, górami lasami i morzami, a naszym zadaniem zwykle jest: a) podbić kwaterę główną wrogiego generała lub b) wytępić w pień wszystkich jego żołnierzy. Wszystko dzieje się w systemie turowym.Czasami w kampanii doświadczamy wyjątkowych zadań w których musimy na przykład ochronić naszą określoną jednostkę, zniszczyć określoną jednostkę przeciwnika lub utrzymać nasze wojska przy życiu przez określoną ilość dni. Szkoda, że te dodatkowe tryby nie są możliwe do ogrania w multiplayerze, bo dla mnie to są najciekawsze misje w kampanii i chciałbym je swobodnie powtórzyć.
   Następna sprawa z którą mamy do czynienia na polu bitwy to zjawiska pogodowe. Niestety jest ich tylko trzy – deszcz, burza śnieżna i znienawidzona przez wielu (w tym mnie) mgła. Deszcz i śnieżyca powodują dokładnie to samo, czyli spowolnienie żołnierzy u obu drużyn natomiast mgła ogranicza widoczność u wszystkich generałów. W przeciwieństwie do dwóch pierwszych szaleństw natury, mgła nie mija, a niektóre misje w kampanii nas do niej zmuszają. Dodatkowo w ograniczonej widoczności nie znamy czegoś takiego jak zapamiętanie położenia wroga i by go zaatakować trzeba mieć go nieustannie na oku. Wymusza na nas to niestety niewygodną kolejność wykonywania rozkazów. Pogoda to według mnie zmarnowany potencjał i wyobrażam sobie o wiele lepsze możliwości wykorzystania tego aspektu.
   Ostatnim, podstawowym elementem bitwy jest dowodzenie. Nie chodzi tu o zdolności gracza czy też komputera tylko o to co każdy generał sobą reprezentuje. Taki Andy jest we wszystkim przeciętny, Drake specjalizuje się w bitwach wodnych, lecz polega w walkach powietrznych, a Grit uwielbia ataki na dystans jednocześnie będąc słabym w starciach bezpośrednich. Wyborów jest co niemiara i fantastycznie wzbogacają one zabawę.
   Pora porozmawiać o ciągle wspominanej przeze mnie fabule. Na szczęście nie udało mi się za bardzo zdradzić do tej pory mojej opinii co do niej. Otóż mam do niej mieszane uczucia. Cała fabuła jest prosta i zrozumiała, a punkt kulminacyjny wywołuje na twarzy uczucie obojętności. Jest to spowodowane naszym głównym wrogiem, który bardziej bawi niż budzi postrach. Za to reszta charakterów została napisana całkiem nieźle. W grze za słowa i zachowania bohaterów wyświetlają się napisy, które jednak bardzo głęboko zarysowują im cechy. Tylko dlaczego każda z postaci to chodzący stereotyp? Poza głównym protagonistą Andym, typowym dzieciakiem, który ma ambicje, ale bywa niezłym ciamajdą poznajemy między innymi typowego tępego osiłka Maxa, typowego zadufanego w sobie Eagle'a, lub typowego wielkiego-luzaka-z-toną-slangu-w-ustach Grita, który założę się, że gdyby Advance Warsy nie były stworzone w Japonii, miałby czarny kolor skóry.
   Fabuła to rzecz jasna istotna rzecz, lecz jest ona tylko częścią kampanii. A owy główny tryb wypadł (jak już wspominałem) słabiej w stosunku do Koszar. Dlaczego? Bo jest jak na skalę najważniejszego trybu gry krótki i często nieciekawy! Koszary to 14 misji, z których wszystkie uczą i bawią. W kampanii jest od 18 do 22  - wliczając dodatkowe - misji z których sporo jest zniechęcających (szczególnie te w drugiej połowie kampanii) i po prostu nieciekawych. Na AI poświęcę następny akapit, lecz w tym powiem, że często czułem, że gra zamiast stawiać mi nowe wyzwanie postanowiła przyprawić mi więcej batalionów do zniszczenia i okazyjnie co jakiś czas dolewać mgłę. Wybawieniem od tego są dla mnie pojawiające się częściej w pierwszej połowie grania, misje specjalne. Nieco pomaga system ocen dla misji. Za niemalże perfekcyjne wykonanie mapki dostaje się rangę S jak super, a za gorsze wyniki otrzymujemy rangi A,B,C,D lub E tak jak w szkołach w USA. Na szczęście nie zdarzyło mi się uzyskać rangi F, więc nie wiem czy taka istnieje. By uzyskać najlepszą ocenę trzeba wycenić się szybkim ukończeniu misji, odpowiednim siłowym wykorzystaniem swoich szwadronów oraz jak najmniejszą ich stratą. Te wszystkie oceny przekładają się na pieniądze o których wspomnę później.
   Teraz skrytykuję sztuczną inteligencję. Otóż przeciwnicy są po prostu głupi. Łatwo wyczaić ich niektóre schematy, które są na przykład obowiązkowe do perfekcyjnego wykonania misji dziewiątej. Komputer nie nadaje mu poziomów inteligencji tak jak można to zauważyć w innych grach takich jak seria Worms. On po prostu dodaje mu armii! I wierzcie lub nie, specjalnie stworzył do tego tryb War Room – Pokój Wojny – którego już nigdy więcej nie raczę nazywać po polsku. W War Roomie naszym zadaniem jest (a jakże) przejęcie kwatery głównej wroga lub pokonania jego wszystkich oddziałów. Do dyspozycji mamy tam fabryki, z których codziennie otrzymujemy kredyty i za te kredyty możemy wyprodukować pożądane przez nas jednostki. Oczywiście wrogi generał też ma własne bazy. Niestety są źle wykorzystywane i tylko przedłużają walkę. Im trudniejszy poziom, tym gorszy jest stosunek naszych baz do fabryk przeciwnika. I tak można opisać War Room – nudny.
   Ale w końcu chce się w niego jak i kampanię grać dzięki temu, że dostajemy za wykonywanie misji forsę. Po misji zaliczonej na rangę S dostajemy 12 pieniążków, a po zaliczonej na A – 8. Warto, więc się starać. Kojny możemy wymieniać w sklepiku u sterotypowego japońskiego starucha Hachiego na postacie i mapy. Te drugie najczęściej mają bazy i są skierowane na multiplayer, a te pierwsze odblokowują się dopiero po przejściu kampanii lub dodatkowych zadaniach. Choć ceny są wysokie – średnio ok. 60 monet za postać – to i tak chcemy opróżnić sklep. Chociażby dlatego, że odpowiednie wykorzystanie zdolności postaci pozwala na lepsze wykonywanie misji w War Roomie, a co za tym idzie – zdobywanie większego hajsu, albo to, że multiplayer to cud miód.
   Miałem okazję w niego zagrać kilka razy z bratem na jednej konsoli i zabawa była przednia. Wszystkie mapy mogą zagwarantować ciekawe walki. Nawet te z bazami. Ale to co naprawdę pozwala mojemu  dziwnemu umysłowi się wyzwolić to kreator map. Zawiera on wszystko czego trzeba, lecz nie jest oszałamiająco wygodny co jednak da się wytłumaczyć tym, że gramy przecież na konsoli dysponującej  tylko dziesięcioma funkcjami na przyciskach. Co ciekawe robiłem takie mapy(symetryczne i tylko z jednym rodzajem oddziałów np. piechotą), że często komputer panikował i nie wiedział co zrobić. W te wszystkie stworzone przez nas mapy możemy zagrać na multiplayerze i się nimi wymieniać pomiędzy grami, dzięki czemu sloty na plansze stworzone przez graczy nie będą prędko wypełnione.
   Jak można zauważyć nie wspomniałem tu ani razu o grafice czy też muzyce. Tak jest dlatego, że u mnie te rzeczy odpadają na dalszy plan względem tego co chcę powiedzieć o jej prawdziwym wnętrzu. Teraz się dziwię, że nie udało mi się o tych cudach wspomnieć. Grafika jak dla mnie nie musi być szczytem technologii. Ważne by była dopracowana, przejrzysta, kolorowa i ładna. Tak jest właśnie w  przypadku Advance Wars. Zgłębiając się w tematykę wojen, nawet znając grę na wylot, absolutnie nie myślimy o tym, że to nie jest gra dla dzieci. To jak prosty i barwny jest widok na ekranie naszego Game Boya definiuje jej doskonałość.
   Ostatnim elementem jest muzyka. Choć Advance Wars odłożyłem na półkę około miesiąc wcześniej od napisania recenzji, wciąż jestem w stanie zanucić jakieś pięć utworów. To nie tylko wpada w ucho. To jest też genialnie wykonane! W Pokemon Fire Red i Leaf Green dało się słyszeć te same melodie co w pierwszych Red i Blue. Ale dlaczego są one gorsze? Ze względu na wykonanie! W Advance Warsach nie słyszymy podróby orkiestry. Doświadczamy dźwięków w klimacie country(motyw Grita), metalu(motyw Głównego Łotra), orientu(motyw Kanbeiego) i wielu innych mieszanin gatunkowych. To jeden z największych plusów gry, który musi spodobać się każdemu.

Plusy:
–   wiele niezłych misji w kampanii
–   wspaniała oprawa audiowizualna
–   lepszego tutoriala nie będzie
–   sporo ciekawych plansz
–   specjalne zdolności generałów
–   miodne multi
–   sklep ma fajny stuff
–   nie taka zła fabuła
–   system rang

Minusy:
–   kampania gorsza od szkolenia w koszarach
–   sterotypowi bohaterowie, wszyscy
–   pogoda niewiele zmienia
–   War Room i wszystkie bazy na singleplayerze
–   monotonia w niektórych misjach w głównej kampanii
–   nie taka dobra fabuła
–   głupie AI
–   sklep ma drogi stuff


Podsumowanie: Mimo mojego częstego odczucia, że charakter recenzji może być mieszany to jest to gra niesamowita w swojej grywalności (z naciskiem na multiplayer) i prostocie rozgrywki i oprawy wizualnej. Ukoronowaniem całej rozgrywki jest muzyka. Choć jest kilka bolączek to są one przyćmiewane pozytywami.

Oceny cząstkowe:
Grywalność – 8+
Wideo - 8+
Audio – 10-

OGÓLNA OCENA: 8
« Ostatnia zmiana: Czerwiec 21, 2015, 22:36:17 wysłana przez GRAnith »

Offline Marcin

  • Administrator
  • *****
  • Wiadomości: 1858
Odp: Recenzja Advance Wars na GBA
« Odpowiedź #1 dnia: Styczeń 27, 2014, 21:04:39 »
Jest i recenzja :D Sprostałeś wyzwaniu hehe, brawo! Dawno nic nie pojawiło się na portalu nowego z recenzji, będzie super wstawka.

Co do samej gry mi się najmniej w niej podobało rozbudowywanie oddziałów. Dużo fajniejsze były misje gdzie nie trzeba produkować. Poza tym super gra, ale jak wspomniałeś z mizerną fabułą bo nie taki jest jej cel. To taki pełnokrwisty taktyk dla taktyka. Cenię choć nie prędko wrócę do gry :)

Offline M4ciek

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1449
  • Kapitan Gwiezdnej Floty
    • Home Page / Portfolio
Odp: Recenzja Advance Wars na GBA
« Odpowiedź #2 dnia: Styczeń 27, 2014, 21:09:00 »
W sumie nawet zachęciła mnie do zakupu gry. Ale kilka poprawek i przecinków by się przydało :D
Kupię: Game Boy Classic + pudełko, Game Boy Pocket +pudełko
Pełne komplety, w dobrym stanie

Offline Marcin

  • Administrator
  • *****
  • Wiadomości: 1858
Odp: Recenzja Advance Wars na GBA
« Odpowiedź #3 dnia: Styczeń 28, 2014, 08:36:01 »
M4ciek >> nie masz AW jeszcze? Wstydziłbyś się :P