Dzisiaj ukończyłem Eliwood Normal Mode w FE7 (podstawowa kampania) i znowu stwierdzam, że FE6 rządzi. Niby wszystko w FE7 jest na plus. Jest bardziej rozbudowana prawie pod każdym względem, ale... no właśnie ktoś tu chciało za bardzo wszystko wygładzić dla zachodniego gracza. Poważnie. FE7 w porównaniu z trybem Normal w FE6 to jak spacer w ciepły letni wieczór brzegiem morza ;D Leci się przez chaptery jak burza, dostajemy na tacy masę broni i itemów, których nawet nie mamy okazji użyć, bo już się gra kończy. Do tego dochodzi masę innych defektów, które może kiedyś opiszę. Nie zrozumcie mnie źle, FE7 to fantastyczna gra, ale dla kogoś kto miał styczność z FE6 może być tytułem troszkę wypłowiałym. Strach się bać co tam w FE8 zobaczę ;)
Na razie robię sobie przerwę od FE7, wrócę za parę tygodni do trybu Eliwood Hard Mode. Tymczasem dokończę Super Mario Advance.