Też się dopiszę. Będzie długo i będzie bolało, ale z happy endem!
Z grami i Nintendo dzięki kochanym rodzicom, byłem od małego. Miałem swojego IQ-502, GBC, było super. Był bazarek przy niemieckiej granicy, gier było pełno, czasem kieszonkowego się odłożyło i kupowało gry. Szkoda, że piraty, ale kiedyś człowiek o tym nie myślał. Mniejsza... Gdzieś na początku średniej szkoły, czy koniec wcześniejszej, kiedy wszyscy grali na pc/psx/ps2 Nintendo właśnie wydało się takie dziecinne, wstyd było grać, pokazywać się z konsolką i takie tam. Jakoś granie zaczęło mnie nudzić. Fajnych gier nie potrafiło się już na bazarku znaleźć, GBM umarł, to był koniec. Sprzedałem w 2004/2005 za grosze swoją małą kolekcję. W tym kilka oryginałów w idealnym stanie, bo zawsze o swoje sprzęty dbałem, których nie mogę sobie teraz odżałować.
Kupiłem niedługo później PS2 i FFX, FFXII, wraz z MGS2 i MGS3 pochłonęły mnie na długo. W 2006/7 zainteresowało mnie psp. Pieniądze długo zbierane, ale uzbierane i PSP zawitało w moim domu. Tak grałem dopóki nie zachciało mi się poczuć mocy nowej generacji... PS2 sprzedane, PSP również. Xbox360 zawitał jako nagroda dla samego siebie po maturze. Ot długie wakacje stwierdziłem - spoko, będzie czas by pograć.
Początkowa fascynacja X360, szybko przeszła w masowe przechodzenie gier. Większość tytułów była nijaka, czasu na granie za mało, bo grywałem tylko jak przyjeżdżałem do domu ze studiów. Trylogię Gears of War zawsze będę wspominać miło. To była dobra seria. Tak samo nasze rodzime Dead Island. Przeszedłem wiele gier. Z automatu. Jak coś wpadło mi w oko, w ręce i jak zacząłem to już skończyć musiałem. Niestety, przy wielu grach to bolało... Wartym odnotowania jest też fakt, że kiedyś grając po sieci w CoD5 dostałem bana na jednej z "fali banów". Permanentnego. Kontakt z supportem przyniósł tyle, że bana dostałem "bo tak". Konsolę miałem od ponad roku, spoko. Same legalne gry, nigdy nie odpalałem na niej kopii, choć może robił to ktoś przede mną... Co z tego, że konsola kupiona jako nowa... Poszła przeróbka i "walcie się, moich pieniędzy nie dostaniecie, gnojki..."
Jako olbrzymi fan serii FF czekałem na FF13. Udało się, mam, gram, koniec. Nie zniosę, co to jest..? Męczyłem to z 6 miesięcy, po czym już nie byłem tym samym człowiekiem. Już dawno widziałem, że magia grania znikła, sens, radość... Robię to tylko dlatego, by zabić czas w większej ilości przypadków, brakowało mi klimatu w grach, grywalności... Za dużo błędów, wolno ściągających się patch'y, wkurzających niedopracowanych momentów, które było widać, aż za bardzo. Brakowało mi gier pokroju chociażby Jak&Dexter z PS2, których wtedy mi brakowało na x360.
Tutaj nadmienię, że na początku studiów sprawiłem sobie DSLite. Przeszedłem obie Zeldy, SMB... Konsolkę wtedy zabił mi syndrom pirata, cóż, kupiłem z Acekardem. Sprzedałem po chyba dwóch, trzech miesiącach.
Nadszedł czas opuszczenia akademika, własne mieszkanie i to z drugą połówką. X360 zawitał pod strzechy. Największa bolączka? Brak gier do grania w dwójkę, lokalnie na kanapie. Nie grałem dużo, wkurzał mnie stojąc i zbierając kurz. Poszedł w dobre ręce do kumpla i tam w dobrych rękach pożyje jeszcze z dekadę.
Tutaj zaczyna się pozytywny i optymistyczny wątek!
Bo zachciało mi się znowu grać! A przynajmniej powolutku coś takiego w mej podświadomości się pojawiło... I chodziło za mną. Mocno i długo.
Zawsze chciałem mieć Gamecube'a. Nigdy jednak nie miałem. Dalej nie mam.
Jednak zaraz... Wyszło przecież coś nowego od Nintendo! Dobre rozeznanie w temacie (bo internet już poszedł sporo przecież do przodu!) - szukam Wii, bo NES, SNES, N64, rodzina GB, Gamecube... Maszyna idealna! Po pół roku, lub więcej znalazłem przypadkiem... Fajny komplet z dwoma kontrolerami, za grosze, mniej niż połowę ceny używki z allegro. Jakieś dziecko chciało na PS3, na szybko, okej. Odbiór na mieście, trochę zaniedbana - zadba się! Tak zawitało u mnie Wii na koniec wiosny 2014r.
ZAKOCHAŁEM SIĘ! Na nowo i to w Nintendo. Grając z dziewczęciem mym w New Super Mario Bros., MK6, Kirby'iego... Znowu zasmakowałem po wielu latach Zeldy! Przypomniało mi się to uczucie, które miałem mając te 11-12 lat jak przechodziłem The Link's Awekening. Wróciła MAGIA!
Potem poszło lawinowo, GB, NDS... Nawet kolejne małe marzenie spełniłem trafiając w okazję cenową znowu - 3DS! Nintendo to jest to myślę sobie. Czemu ja sobie to zrobiłem? Czemu tyle lat mnie ominęło i to na własne życzenie? No, ale nie ma co narzekać przecież, tyle do nadrobienia! JEDZIEMY! DAWAĆ TE GRY! :D
No i tak to trwa lawinowo. :) (Jak tylko skończę ostatni mój projekt, w końcu może pochwalę się na forum.)
Przeszedłem już ograniczenie sprzętów do mojego minimum, bo było za dużo i nie mogłem się zdecydować w co i na czym grać...
Tak mam obecnie przedstawicieli rodziny: GB, 3DS, Wii oraz całkiem świeży nabytek WiiU.
Gry dają mi teraz tyle radości, że ciężko to opisać. Czuję się znowu trochę młodziej, wiecie... Te uczucia od młodego wracają, w życiu pojawiło się więcej optymizmu.
Wreszcie mam radochę jak nie wiem kupując oryginalne gry w ulubionym już sklepie, a nawet składając preordery, czego nigdy nie robiłem... Nawet lokalni Nintendowcy się znaleźli, są spotkania, jest super!
Ja już zostaję przy Nintendo. Inne firmy mnie zawiodły, nie ufam już tak nikomu innemu. Nie idę z falą, znalazłem to co sprawia mi dużo radości, dziewczyna się wciągnęła razem ze mną, choć nie w takim stopniu... Ale tak to jest jak pokolenie wychowane na Pegasusie i grające w te same gry na nim się połączy, jest dobrze. Tu przynajmniej mam w czym wybierać jak chcemy pograć w dwójkę. :)
Podsumowując - kryzys jest za mną. Teraz jest choroba! Bo nie wyobrażam sobie swojego życia bez Nintendo. Tyle gier chcę nadrobić i każda daje mi po sobie dużo. Te gry budują coś we mnie, uczą i ukierunkowują w jakimś pozytywnym kierunku. Widzę to i mi z tym dobrze. Mam tylko nadzieje, że nie przejdzie kiedyś, wszak tyle tytułów do, których po prostu chce się wracać. Nawet jak nie ma siły i chęci na nic, to wezmę którąś konsolkę, czy kontroler i problemy znikają.
Uf, wybaczcie. Nie napisałem tyle łącznie przez ostatni miesiąc chyba nawet.